• Puchar Burmistrza Pszczyny – relacja

  • 24 maja 2016

Śladem ubiegłych lat, przy okazji regat w Pszczynie, spotkaliśmy się nad Jeziorem Goczałkowickim. Na starcie pojawiły się aż 52 załogi, 34 w klasie Standard i 18 w Sporcie. Niemal cała krajowa czołówka w obu kategoriach zjawiła się w Pszczynie, wielu żeglarzy ze Śląska, duża grupa załóg akademickich, przygotowujących się do Akademickich Mistrzostw Polski. Taka flota, wraz z przepiękną pogodą zapowiadały wspaniałe i zacięte regaty. Jedynie wiatr postanowił nie dopasować się do całości. Wiało słabo, momentami blisko zera. Regulaminowa granica 2 m/s, wymuszająca przerwanie wyścigu kilka razy była o krok. Emocje podbijał za to wylosowany dla regat współczynnik: 1.1.

W sobotę rywalizacja rozpoczęła się z drobnym opóźnieniem. Sędzie Marian Krupa przygotował krótką trasę typu góra – dół, z boją rozbiegową „na górze” i bramką „na dole”, jedno kółko. W tych warunkach taka trasa wydaje się była optymalnym rozwiązaniem, choć nie dawała wielkich szans na odrobienie strat w przypadku niewielkiego nawet błędu. Udało się rozegrać 3 wyścigi. W klasie Sport od początku prym wiodły załogi Andrzeja Szynkiewicza, Jerzego Nadolnego i Kamila Ortyla (w tej własnie kolejności wygrywali poszczególne biegi). Raz tylko, w ostatnim biegu, między nich wtrącił się Sławek Plichta, zajmując trzecie miejsce. O przewadze pierwszej trójki może swiadczyć fakt, że kolejna załoga straciła do pierwszej trójki aż 14 punktów. W „Standartach” walka była nieco bardziej wyrównana, chociaż od początku zaznaczyła się przewaga załogi Romana Knasieckiego, który meldował się na mecie 1, 2 i 2. Niestety falstart w ostatnim biegu zepchnął „Anetkę” aż na 13 miejsce. Wobec tego na prowadzenie wysunęła się równo pływająca załoga Darka Bałazego, a miejsca za nim zajmowali Rafał Jędrzejewski i Michał Markiewicz. Ciekawe, że najwyżej sklasyfikowana załoga (Radka Stachurskiego), która wygrała choć jeden wyścig znalazła się dopiero na 8 miejscu. To dobrze pokazuje, jak trudne były warunki i jak ważne okazało się unikanie błędów.

Niedziela zaczęła się od oczekiwania na wiatr. Prognozy były optymistyczne, w ciagu dnia miało rozwiać się nawet do 3B. Ok. 11:00 komisja regatowa wyprowadziła flotę na wodę. Wiele załóg bardzo liczyło na chociaż jeden wyścig, który zapewniłby „odrzutkę” i mógł sporo zmienić w układzie tabeli. Niestety, pomimo starań sędziego i dwóch rozpoczętych procedur startowych, tego dnia nie było ścigania. Oczywiście, prognozy wiatrowe zaczęły się sprawdzać, ale dopiero kiedy załogi kończyły już pakowanie sprzętu. Wyniki rywalizacji z pierwszego dnia pozostały niezmienione, a Kamil Ortyl (Vector Sails) i Dariusz Bałazy (KSW Hutnik Pogoria) wraz z załogami mogli cieszyć się ze złotych medali.

Podsumowując, pomimo słabego wiatru, regaty z pewnością trzeba uznać za udane. Rozegrane wyścigi, choć trudne, pozwoliły wyłonić zdecydowanie najlepsze załogi. Pokazały drugą stronę żeglarstwa, gdzie liczy się nie tylko czysta szybkość, ale też, a może nawet bardziej, unikanie błędów i regularność.

Oddzielne, wielkie brawa należą się Organizatorom. Imprezy zorganizowanej na tym poziomie z pewnością nie musieliby się wstydzić nawet na zawodach rangi Pucharu Świata. Podziękowania dla Darka Zubera, dla całej ekipy MORiSu, wolontariuszy, wszystkich zaangażowanych w organizację! Mamy nadzieję, że w kolejnym roku poziom organizacyjny będzie stał na identycznym lub jeszcze wyższym poziomie.